Patologia wybaczania
Melduje się na posterunku. Dzisiejszy temat nie będzie łatwy ale chyba za to mnie cenicie, że nie boje się poruszać drażliwych tematów. Jako, że o wybaczaniu będzie mowa to postaram się wam nakreślić co nieco tę kwestię oraz rozjaśnić z czego wynika patologia wybaczania i do czego ona prowadzi.
Zacznijmy od tego, że wybaczanie skąd inąd jest szlachetną ideą. Pięknym i wręcz idyllicznym tworem ludzkości, który niejako sprawia, że jako ludzie czujemy ulgę. Jako, że dane było mi tak myśleć to powiem szczerze wybaczanie jest piekielnie niebezpieczne i śliskie. Jako, że to tylko moje przemyślenia to jak zawsze w takich wypadkach będzie kontrowersyjnie.
Moim zdaniem w wybaczaniu nie chodzi o to by się lepiej poczuć tylko o niejako zapewnienie sobie sprawczości i oraz komfortu posiadania jakiejkolwiek karty przetargowej w kłopotliwej dla nas sytuacji. Wybaczanie jest bolesne gdyż odbiera nam właśnie tą wcześniej wspomnianą kartę. Może zbyt brutalnie do tego podchodzę nie mniej jednak tak wynika z moich obserwacji i przemyśleń.
Czcij ojca swego i matkę swoją. Otóż nie zawsze! Jeśli Twoi rodzicie byli skurwysynami to dla czego miałbyś im wybaczyć, dla czego miałbyś ich czcić. Już rozumiem społeczeństwo tego od Ciebie wymaga bo oni by wybaczyli to ty masz postąpić identycznie jak oni bo inaczej im i ich nieuporządkowanym emocjom będzie smutno. Nikt nie wie co przeżyłeś, a nawet jak wie to nie wie jak to przeżyłeś/aś. Takie rzeczy wiesz tylko ty i nikt inny. Człowieku wiesz ile jest ludzi, którzy wybaczyli i czuli się z tego powodu jak gówno i dalej się tak czują. Jeśli taka osoba (lub ktokolwiek inny) żąda od Ciebie wybaczenia to piernicz tego człowieka. Po cholerę masz się czuć jak gówno tylko dla tego, że ktoś tego od Ciebie wymaga (nie chce być sam w czuciu się jak gówno więc wciągam w to inne osoby bo w kupie raźniej, to nic że wyrządzam tym krzywdę innym muszę się utwierdzić w przekonaniu, że postąpiłem słusznie bo inni też tak postępują). Wiele osób żałuje wybaczenia jakiego dali jakimś osobom z ich życia. Nie przepracowali swoich emocji w związku z tym co się stało w ich życiu, tylko wybaczyli i uważają, że sprawa jest załatwiona. Co z tego, że jeśli nie przepracowali krzywdy to ta krzywda wypali im w twarz z impetem. Co z tego, że gdy nagromadzi im się przez lata negatywnych emocji (nieprzepracowanych), które wybaczenie moim zdaniem w tym przypadku tłamsi to wybuchną i psychicznie się wykończą. To nic bo często wmawiają sobie, że czują się lepiej. Nie można siebie oszukiwać w nieskończoność (ani innych rzecz jasna) także nie oszukuj wcale. NIE MUSISZ NIKOMU WYBACZAĆ!!! WYBACZENIE JEST OBLIGATORYJNE!!!
Powiedzmy, że dane mi było sprawić Tobie jakieś świństwo (jakie nieistotne). Zapewnię Cię, że się zmienię będę łkać i błagać o wybaczenie jak dane było mi to robić w przeszłości. Tak swoją drogą jak ktoś wielokrotnie błaga o wybaczenie za to samo lub podobne/inne przewinienie to chyba powinno takie coś stanowić poważny sygnał ostrzegawczy, jaki? Mam w dupie zmiany bo i tak mi wybaczysz i dalej będę robił to samo. Zmiany są bolesne, a ja nie będę cierpieć bo wole wyprzeć to jaki jestem. Serio jakbyś mi wybaczył/a przed podjęciem jakiegokolwiek wysiłku by się zmienić to niby jaką ja mam mieć motywacje do zmian. Po cholerę ja się pytam. Przecież to bez sensu. Najpierw powinna nastąpić moja permanentna zmiana naprawienie tego co schrzaniłem/am w największym możliwym do zrealizowania stopniu, a dopiero później wybaczenie (o ile wiesz, że będzie Ci z tym wybaczeniem mi lepiej). Wówczas wybaczanie ma moim zdaniem jakikolwiek sens. Wybaczenie jest „zapłatą” za pracę nad sobą oraz za naprawę wyrządzonych szkód!
Ludzie wybaczają często ogromne wyrządzone im krzywdy bezmyślnie. Dostają druga szanse wielokrotnie. Przeczytaj poprzednie zdanie raz jeszcze i zastanów się na tym jakie to jest absurdalne. Dostałeś drugą szanse nie skorzystałeś z niej do idź w cholerę i nie zawracaj mi głowy. Moim zdaniem coś takiego jak „do trzech razy sztuka” w takim wypadku nie powinno mieć miejsca.
Wybaczanie sobie też nie jest prostym zagadnieniem. Z tego wglądu, że jak kiedyś zostało napisane ma moim blogu nie lubimy się mylić co do siebie oraz co do środowiska jakie nas otacza. Przykro patrzeć jak osoby wyniszczają sami siebie bo dają sobie wielokrotnie drugą szanse. Powtarzają wielotonie ten sam schemat i liczą na inny rezultat (definicja obłędu). Jeśli coś przeskrobałeś czy dopuściłeś się innego zła to naprawiasz wyrządzone krzywdy i zmieniasz się tak by zminimalizować prawdopodobieństwo kolejnego takiego samego lub podobnego zła. Jak wiesz, że jakieś Twoje działanie Tobie lub/i Twojemu otoczeniu szkodzi to tego nie rób albo nad tym panuj. Jak? Na to pytanie Ci nie odpowiem gdyż na każdego człowieka jest inny bat, który jest go w stanie skutecznie zdyscyplinować do zmian i Ty sam musisz go odkryć. Nie ma mowy o tym, że innym to ty trzeciej szansy nie dasz ale sobie to i dziesiątą nie zaszkodzi. Ja osobiście wybaczę sobie raz ale następnym razem mówię sobie „Weź ty się w garść trzeciej szansy nie będzie bo niby dla czego ktoś miałby mi ją dać. Druga szansa była jedynie wyrazem jego/jej dobrej woli, a nie tego, że jestem jakimś wyjątkowym płatkiem śniegu i mi się to należy”. Polecam takie podejście mnie ono dyscyplinuje do dalszej pracy nad sobą (to, że na mnie działa to nie oznacza, że na was również zadziała). Oczywiście bywa tak, że dana osoba jest po prostu przewrażliwiona i to o co się czepia jest irracjonalne (dla nas co w cale nie oznacza, że jest bez sensu oznacza ni mniej ni więcej to, że uważamy, iż ta osoba jest przewrażliwiona, a jej/jego przytyki są dla nas irracjonalne). Jeśli okaże się, że ma racje to bierz konsekwencje swojego zaniechania jakiś działań na klatę i nie jęcz jaki ty to jesteś pokrzywdzony przez los. Wybaczam sobie zatem tylko wówczas gdy się uznam, że dana osoba miała racje lub nie wybaczam sobie w cale i wówczas ponoszę odpowiedzialność i konsekwencje dalszego postępowania w taki czy inny sposób.
Jeśli chodzi o wybaczenie sobie w tragicznych sytuacjach (zagrożenia życia i zdrowia) i powiedzmy, że ktoś umarł po próbie naszego ratowania tej osoby lub zaniechania owych działań to wówczas moim zdaniem nie powinniśmy się tym zadręczać i mówić „Nie wybaczę sobie tego, że nie udało mi się jej/jego uratować”. Pierwsze co robisz w takiej sytuacji to akceptujesz co się stało i w ewentualnych dalszych etapach terapii możesz popytać jak lepiej reagować w takiej lub podobnej sytuacji i gdy przyjdzie ona ponownie (oby nie) to będziesz na nią „lepiej przygotowany”. Pamiętaj w sytuacji zagrożenia dochodzi również stres i często szok oraz inne czynniki, które odbierają ludziom racjonalne podejmowanie decyzji. Włącza się również uciekaj lub walcz lub zastygnij. Dla tego często szczególnie w odniesieniu do trzeciego włącznika stoimy i nie jesteśmy w stanie zrobić nic pomimo tego, że to irracjonalne. Przykładem są tu zgwałcone kobiety/mężczyźni, którzy/e w momencie gwałtu się nie bronią gdyż po prostu nie są w stanie. Czy zatem jest sens sobie wybaczać w sytuacji, w której nie mieliśmy wpływu na rozwój wydarzeń lub nie byliśmy wystarczająco wyedukowani by przeciwdziałać tragicznym wydarzeniom. Wszystkiego nie przewidzisz nie mniej jednak zachęcam do edukacji na tematy związane z przeciwdziałaniem różnym zagrożeniom oraz zachowywaniem się w ich trakcie (co w cale nie oznacza, że zastosujecie tę wiedzę w praktyce, a jedynie to, że będziecie czuli się bezpieczniejsi i bardziej świadomi).
Podsumowując traktuj drugą szanse jakby to była ostatnia szansa. Wybaczanie jest obligatoryjne, a to, że ktoś ci wybaczy to jest tylko jego dobra wola. Nie musisz wybaczać nikomu. Nie biczuj się za to na co nie miałeś wpływu.
Pamiętajcie o feedback'u. Odmeldowuję się do następnego wpisu.
All rights reserved by @veroniq 2019
Comments